Niedzielna symfonia dźwięków. Szur-szur krzesłem, stukają klepki w parkiecie, czajnik cyk, woda wlewająca się do kubka, drugi cyk. Powoli, powoli sok malinowy rozpływa się w herbacie. Klepki znów stuk, stuk. Szur-szur prześcieradła, gdy powoli wsuwam się na łóżko i wciskam twarz w materac. Wzdychanie. Jedno, drugie, trzecie. Wydaje mi się, że słyszę rozpaczliwy trzask własnych rzęs gdy otwieram oczy próbując zmusić się do tego, co powinno zostać zrobione. Potrzeba mi skrzydeł i ciepłego światła.
zdecydowanie potrzeba, kochana.
OdpowiedzUsuńa co, jest ze mną źle?...
OdpowiedzUsuń